Lubię takie filmy bo mają w sobie duszę, lecz jednak im dalej w film zainteresowanie, intryga,
teoretyczne napięcie opada...
Hyams lubi podejmować takie tematy jak astronautyka (Capricorn One + Odyseja Kosmiczna
2010), lecz im dłużej oglądałem film odnosiłem wrażenie że albo reżyser się gubi, za bardzo go
ponosi lub po prostu jego filmy w pewnym momencie idą w nie tą stronę i muszą kończyć się
hollywoodzkim happy-endem co tutaj strasznie mnie zawiodło, choć jeszcze przy pościgu przez
helikoptery liczyłem że nie dojdzie do bezpłciowego szczęśliwego końca, a końcowe sceny (Gould
+ Brolin slowmo) to naprawdę już naciągana sprawa, trochę słabizna i zrobienie coś już na
odczepkę.
Inny minus to na pewno mieszana gra aktorska dialogi pomiędzy Gouldem a Black jakby były
wycięte z innego filmu i tutaj w ogóle nie pasują, jak i jej dziwny wzrok też zastanawia, czy
rozmowa ekipy "wysłanej" na Marsa też jest dosyć słaba.
Plus to na pewno muzyka, ujęcia i pomysł na film które Hyams posiada ale jak wcześniej pisałem
w pewnym momencie temu reżyserowi idzie coś nie tak...
Liczyłem że ten film będzie u mnie wysoko, lecz jednak daje jej 7/10 czegoś zabrakło.